Zakładają wspólnie spółdzielnię "Krąg". Udaje im się uzyskać wsparcie organizacyjne i finansowe cenionego reżysera teatralnego i aktora, Aleksandra Zelwerowicza. Planują nakręcić film na podstawie głośnej powieści "Czarne skrzydła" Kadena-Bandrowskiego. Na tle autentycznej opowieści o katastrofie w kopalni Reden w Dąbrowie Górniczej autor nakreślił obraz konfliktów społecznych na Śląsku. Po zapoznaniu się ze scenariuszem wojewoda katowicki zablokował realizację filmu, jego zdaniem zbyt radykalnego w wymowie.
Spółdzielnia upada, ale nie poddają się. Doceniani są za krótkometrażówki, na takie filmy jest wówczas koniunktura. Wszystko za sprawą regulacji przyznającej 20% ulgi podatkowej właścicielom kin, którzy przed właściwym seansem wyświetlą polski krótki metraż. Szczególne osiągnięcia na tym polu ma Cękalski, o jego krótkich formach mówi się, że mogą stanowić elementarz najnowszych tendencji w kinie artystycznym.
Wyjście z kamerą w miasto nie kosztowało wiele, a przy okazji dodawało im to sznytu realizmu i nowatorstwa. Po wojnie z tych samych względów zrobią to włoscy neorealiści. Wypowiadają "świętą wojnę Polskiej Agencji Telegraficznej", monopoliście krótkiego metrażu, który kręci wtedy 30 000 metrów filmu rocznie.
Chcą kręcić własne kroniki, które ich zdaniem będą bliżej codziennego życia. Według Jakubowskiej: "W [...] kronikach stale były pogrzeby, przecinanie wstęg, poświęcenia sztandarów, polowania dyplomatyczne, itp. My zaś twierdziliśmy, że są inne tematy, bardziej interesujące, np. parki warszawskie jesienią, może Kercelak, może wyścigi konne. [...] Usiłowaliśmy pokazać na ekranie obrazy, które by odtwarzały życie, sceny i typy chwytane na gorąco".
Eksperymentują, z różnym skutkiem. Stanisław Wohl opowiadał o krótkometrażówce "Morze", którą nakręcił wraz z Wandą Jakubowską i Jerzym Zarzyckim: "Główną ideą tego filmu miała być paralela między falą morską gwałtownie uderzającą o brzeg a dzikimi zwierzętami, przede wszystkim tygrysem rzucającym się na swoją ofiarę. Niestety nic z tego nie wyszło. Tygrys był w klatce i żadnego podobieństwa między nim a falami nie udało nam się uzyskać".
Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dalej Wohl: "Długo z tego filmu żyłem, sprzedając po dwadzieścia złotych metr negatywu wschodu i zachodu słońca do różnych filmów".